stoimy na peronie
jest upał ale w plamach cienia
daje się ustać przez chwilę
za moment wjedzie kolej
oddalimy się z tego miejsca
miasto płonie, zasysa
pod wiatą zaduch owoców
życie miesza się ze śmiercią
na betonowych placach
Paskal sięga mojego ucha
nadgryza delikatnie
wstydzę się ale to nic -
nie widać nas zza ściany upału
na ławce kładzie bluzę
siadam na niej i w udach
czuję miękkość materiału
jest skwar i wszystko wilgotnieje
jest skwar i parujemy
jest skwar i za chwilę
zlejemy się w jedną kulę
ognistej materii
pomkniemy dysząc
w przestrzeń kosmosu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz