następny wiersz będzie o szczęściu
obiecuję
smutek nie może trwać długo bo nudzi
najbardziej oddanych
przyjaciół
napiszę o szczęściu
które napotkam
za rogiem - lawinę światła
zaciężne wojska jabłonek
widok z wierzchołków wzgórz
będą tam ludzie z dawnych lat
powiedzą że zawsze mnie kochali
że byłam gwiazdą na ich niebie
aż niebo zawiśnie miękko
pod głową - namacalnie
czasem martwi mnie to że się nie martwię
o jutro
czy będzie mnie komu objąć
zamknąć usta ustami
środa, 11 września 2019
czwartek, 5 września 2019
Wieczorem
Tego dnia kiedy żyły miasta
Wypełniły się tętnem i bezdechem
Świetliste smugi świateł
Zwiedzały sieć ślepych ulic
Tej nocy kiedy księżyc
Opadał chropawym basem na dachy
Kruszył się mech po dachówkach
I mazał pędzlem kałuże
Tego poranka
Gdy morze szukało brzegu
Macało czubkami palców
Drobne ziarenka piasku
Tego właśnie dnia
Obudziłam się
I byłeś
Wypełniły się tętnem i bezdechem
Świetliste smugi świateł
Zwiedzały sieć ślepych ulic
Tej nocy kiedy księżyc
Opadał chropawym basem na dachy
Kruszył się mech po dachówkach
I mazał pędzlem kałuże
Tego poranka
Gdy morze szukało brzegu
Macało czubkami palców
Drobne ziarenka piasku
Tego właśnie dnia
Obudziłam się
I byłeś
wtorek, 3 września 2019
***
Nie umiem nienawidzić ciebie
Nienawidzę więc twojej zmienności
- Paliłeś już kiedyś mosty i budowałeś je znowu
Z zapałek - drżącymi z rozpaczy palcami
Nienawidzę twojego ja
Które wyjada środek przez wszystkie dni robacze
Wystawia łeb przez lewe oko i krzywi się tobą
Przez usta wypluwa złość na otwartą chustkę dłoni
Skręca cię wtedy w bólach a kiedy się prostujesz
Ciało nie wpasowuje się w moje i zaczynasz schnąć
Pachniesz strachem z dna studni i wodą której pożądasz
Uwolniony konik polny skacze po łące i nie ma szansy na cud
Nienawidzę więc twojej zmienności
- Paliłeś już kiedyś mosty i budowałeś je znowu
Z zapałek - drżącymi z rozpaczy palcami
Nienawidzę twojego ja
Które wyjada środek przez wszystkie dni robacze
Wystawia łeb przez lewe oko i krzywi się tobą
Przez usta wypluwa złość na otwartą chustkę dłoni
Skręca cię wtedy w bólach a kiedy się prostujesz
Ciało nie wpasowuje się w moje i zaczynasz schnąć
Pachniesz strachem z dna studni i wodą której pożądasz
Uwolniony konik polny skacze po łące i nie ma szansy na cud
Pustka
Ruszyć się z domu
Zastygnąć we wnętrzu
Pęknąć w drodze
Mój umysł poszukuje pustki
A kiedy ją odnajduje
Nowo poznana
Staje się zazdrosna
O mężczyznę kobietę
I dziecko
Zwłaszcza o dziecko
Co dzień
Potrzebuje mnie bardziej
Przestają jej wystarczać
Listy napisane piórem
Książki z szarymi zakładkami
A także biel suszonych
Przed zmierzchem prześcieradeł
I cisza sierpniowej nocy
Dlatego staję na środku
Spokoju i mówię
Od teraz jestem twoja
Pustko
Zastygnąć we wnętrzu
Pęknąć w drodze
Mój umysł poszukuje pustki
A kiedy ją odnajduje
Nowo poznana
Staje się zazdrosna
O mężczyznę kobietę
I dziecko
Zwłaszcza o dziecko
Co dzień
Potrzebuje mnie bardziej
Przestają jej wystarczać
Listy napisane piórem
Książki z szarymi zakładkami
A także biel suszonych
Przed zmierzchem prześcieradeł
I cisza sierpniowej nocy
Dlatego staję na środku
Spokoju i mówię
Od teraz jestem twoja
Pustko
Subskrybuj:
Posty (Atom)