piątek, 9 sierpnia 2013

na krawędzi snu

ten odległy sen jest żywy i przychodzi ukradkiem
odchodzi z trzaskiem wielkich drzwi dnia
JEST bardziej niż naprawdę moj i twój
kończy się ze switaniem zaczyna ze zmierzchem

na górze wstyd i lęk o słowo niewypowiedziane
poniżej niewyjawiona czułośc nierozkwitła i blada
pod łóżkiem kres ziemskich spraw popiół i kurz

gazeta z nekrologiem poety moc życzeń ucałowań
początek i koniec odległe od siebie o kilka godzin
jest wzór niebieskiego anioła na ścianie u wezgłowia

jest miłośc na ostatni akt zrodłowy rękopis i notatki
nie wiemy czego mamy się trzymac w kwestii obu ról

i nagle jestem jak wyspa dla gorących pocałunkow
spadają perseidami w tę sierpniową noc
drżę garścią wszystkich czułych strun...

ty jestes mój mojzesz - przechodzisz dla mnie morze
przynosisz księgi słów i dwa przykazania
kochaj i śpij



u progu żniw



ostatni taki dzień
będzie się rozciągał w tobie
kiedy jeszcze na wyciągnięcie ręki
a już cicho i wcale nie

najbardziej płodny dzień
u progu rozpaczy zechcesz cofnąc
cały świat zebrac w nasienie
przyniesc ziarno i upuścic tu u stóp

lecz ja będę cicha jak studnia
bez dna bez oczu bez słów
beze mnie