ci którzy mówią źle o miłości nie potrafią kochać
idziemy pomiędzy konarami starych drzew
las wypłaszcza się dywanem nad samą wodę
szeleści historiami sprzed dwustu lat
jakieś powstania upadki wojny światów
dziki jest umysł kiedy trafia w objęcia gałęzi
nie zlicza chrzęstów kości i przecinania lisich dróg
stłoczenie życia oddech narodzin i ścierwa
przenika do płuc i wyzwala prawdziwość
ci którzy mówią źle o miłości nie potrafią kochać
boją się stawiać pierwsze kroki boją ostatnie
zapatrują się w niebo gdy tu spod nóg
wypływa wartki strumień znaków
maleńkie zawiązki pośród zgniłych liści
szyszki pękate od nasion zgniecione
zdeptane nogą nieuważnych wędrowców
którzy nie potrafią przystanąć w porę
ci którzy mówią źle o miłości nie potrafią kochać