drobi drób widelcem przesypuje ryż
w klepsydrze talerzy z różyczkami
w pęknięciach jak linie życia
dłubie i kluczy pomiędzy
ubiera dłoń w czerwień i czerń
granat pochmurnej nocy
rozwija dym fajki na sążeń
ramiona rozpostarte
jak skrzydła rannego ptaka
wzgórze jest nieustannie
tam gdzie zeszłego roku
wieje wiatr cichych słów
ciemne przepływa niebo
i ostry nadciąga nów
kaleczy nas w głęboko
w serce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz