niedziela, 29 grudnia 2013

na krawędzi życia



we dwoje to nie jest to samo co dwa razy w pojedynkę
płacisz w kasie i boli bardziej kiedy mniej
ceny familijne smakują za to śmiechem z cytryną

świętami rozbrzdękują się dzieci
dzwoneczki u ich sennych sań
odchodzą w niebyt kiedy zapadasz w noc

jest ciemno jak w dobie reform
zamykasz oczy na siedem spustów
na jasnej dłoni dziecka powstaje słońce

niedziela, 1 grudnia 2013

płodność



płodność to błogosławieństwo
czystego umysłu
sięganie do dna
z którego wylewa się
nowe

nici zdarzeń
nadają kszałt
zagarniętej przestrzeni

dochodzę do krawęðzi siebie
przesuwam dalej
nieskończoność
twoje poszukiwanie
mojego ja

za horyzontem zdarzeń
odkrywamy że jesteśmy
jedną linią
ciągłą

poniedziałek, 4 listopada 2013

random access memory





gdzieś tam mecz gdzieś tam huragan
wojna i śmietnik słowny
gdzieś tam krzyk gdzieś płacz
śmiech i dziecięcy świat

tu dotyk mojej dłoni pośród kolan
zapach utraconego raju
zapomnijmy sobie co złego
co dobrego utulmy w ciepłym puchu

jesteś tym o czym myślisz
mną jeśli chcesz bądźmy sobie wierni
w niedziele i dni powszednie
po obiedzie i przed śniadaniem

już lepiej bądźmy
skoro jesteśmy
random access
memory

piątek, 18 października 2013



podobno brzoza smoleńska i sosna kabacka mogą nas rozdzielić
nie wiem czy słyszałeś jak wielką siłę mają wątłe źdźbła na Monte Cassino
małe zmarszczki na wodzie poprzedzające biały szkwał
kropla potu na czole przywódcy
maleńki atom strącony w otchłań reaktora

aż dziw że dalej żyjemy

czwartek, 17 października 2013

 
 
była najlepsza
w zbieraniu szpilek zasypuje swój ból 
zapomina na wiecznośc którą poznał 
pod jednym matterhorn 

wyrywanie jej z siebie 
zostaje mniej niż pół niż cwierc 
boski skowyt przez igłę w sam środek ust 
eksplozja powstrzymana
na środku placu tiananmen 

była najlepsza 
po niej szukac kamieniem w jeziorze 
schodzic nogi do ud po pustej stronie księżyca
rozpinac siec neuronów przez wielki spokój 
głuchą połac hiroszimy

poniedziałek, 9 września 2013

poza krawędź horyzontu


stukam ołówkiem  w plan wielkiego
statku ale to niezupełnie jest tak
mam w głowie łódki tratwy i zapałkę
z której pomocą popłyniemy wpław

to się nie stanie dzisiaj ale się stanie
jeśli nie możesz mnie zobaczyć
to właśnie temu że wyprzedzam czas
cierpliwość nie jest wcale moją stroną

gdzieś za krawędzią horyzontu
język wyraża świt i cichy zmierzch
usta - śpiew morza i szum nieba
abyś zrozumiał całym ciałem

piątek, 9 sierpnia 2013

na krawędzi snu

ten odległy sen jest żywy i przychodzi ukradkiem
odchodzi z trzaskiem wielkich drzwi dnia
JEST bardziej niż naprawdę moj i twój
kończy się ze switaniem zaczyna ze zmierzchem

na górze wstyd i lęk o słowo niewypowiedziane
poniżej niewyjawiona czułośc nierozkwitła i blada
pod łóżkiem kres ziemskich spraw popiół i kurz

gazeta z nekrologiem poety moc życzeń ucałowań
początek i koniec odległe od siebie o kilka godzin
jest wzór niebieskiego anioła na ścianie u wezgłowia

jest miłośc na ostatni akt zrodłowy rękopis i notatki
nie wiemy czego mamy się trzymac w kwestii obu ról

i nagle jestem jak wyspa dla gorących pocałunkow
spadają perseidami w tę sierpniową noc
drżę garścią wszystkich czułych strun...

ty jestes mój mojzesz - przechodzisz dla mnie morze
przynosisz księgi słów i dwa przykazania
kochaj i śpij



u progu żniw



ostatni taki dzień
będzie się rozciągał w tobie
kiedy jeszcze na wyciągnięcie ręki
a już cicho i wcale nie

najbardziej płodny dzień
u progu rozpaczy zechcesz cofnąc
cały świat zebrac w nasienie
przyniesc ziarno i upuścic tu u stóp

lecz ja będę cicha jak studnia
bez dna bez oczu bez słów
beze mnie

poniedziałek, 29 lipca 2013

na krawędzi łóżka



przeczuwasz podświadomie 
krawędz łóżka to jest koniec

historii nie opowiada się byle komu
miłości na dwie pełne dłonie

zagarnąłeś sobie ile mogłeś
zasłonę z okna razem z drogą mleczną

kawę stawianą cicho na stoliku
która udaje że ma włoskie serce

nie oddychasz żeby nie zbudzić
szczęścia albowiem ma ostrą krawędź     

poniedziałek, 8 lipca 2013

na krawędzi przeszłości
















R.

nie życzę tobie wcale źle tyle że
sobie życzę teraz dobrze a jedno
w parze z drugim iść nie może

prawdziwe szumi stąd aż dotąd morze
za nami błękit i różane zorze wieczór
prześcieradłami znów się kłębi

zmusiłam przeszłość by odeszła
nie lubię czekać ona też mnie
nie lubiła zresztą

popijam kawę nawet na spanie
spokojem we mnie się rozlewa zanim
wtulam się w czarną  noc

wtorek, 18 czerwca 2013




drżąca jest moja delikatnośc i nieśmiała
podlewasz ją winem a ona śpiewa arie
lirycznie na nie na tak na jeszcze jeszcze

przy każdym stopniu oliwka balsamiczna
rozgniatasz w palcach kolejny dzień
który nie kończy się zmierzchaniem

takich słów nikt dotąd mądry nie wynalazł
i nie ma dla nas lądu są tylko ziemie nieodkryte
jest za to kolumb więc zmieniamy mu pieluszki

kiedy wyrośnie spojrzymy słońcem na nasze
umęczone dłonie siądziemy gdzieś na krańcu raju
na wspólne wieczne zapatrzenie





poniedziałek, 6 maja 2013

na krawędzi cyklotronu












projekt nazywa się szumnie cyklotron protonowy
tyle w nim pozytywnej energii że nie dajesz wiary
 
trafia cię raz po raz z furią podrywa elektrony
zasysa z powietrza każdy jon niemego buntu

rozpięty na magnetycznej tarczy cyklotronu
poddajesz się fizyce całkowicie i ostatecznie

i nie rozumiesz ani słowa
i jesteś mi strasznie obcy

wtorek, 16 kwietnia 2013

highway


chcę z tobą żyć pełnią życia niczego sobie nie odmawiać
i wtedy właśnie przychodzi koniec filmu
jedziemy autostradą wystawiam rękę za okno
chwytam deszcz

niedziela, 7 kwietnia 2013

poza granicę wydania



wydam się wydam nie pytajcie mnie o to
w kółko chociaż właściwie nie pytacie
tylko się tak wydaje - wspinanie
po krawędzi słów wyostrzyło czucie

wydało się wszystkim że czekamy
na lepsze czasy a one nadejdą
kiedy nas już nie będzie
i będą się czuły lepsze od nas

ten cały matrix arial i verdana
wysysa z nas znaki przestankowe
działamy pod wpływem bez ustanku
ciągi zerojedynkowe z przewagą zer

jesteśmy nieskończonym programem
podtrzymania czasu i przestrzeni
tak się nam przynajmniej wydaje

wtorek, 26 lutego 2013

impresja włoska


Pawłowi

popatrz -

całe te włoskie góry złożone są z widokówek
pną się i wyprężają schodzą gną linie proste
jak karły schowane tuż za załomem nieba
przycupnęły nad oczkiem jeziora

rozmaślony na stokach śnieg spływa w uskoki
wypłaszcza się bielą w łagodne polany
kruszy i wytrzepuje nad grzebieniami sosen
trzeszczenie słychać przy każdym małym kroku

przyczajona do skoku w przestrzeń nieba
obieram mandarynkę na wysokości twoich ust

dwa tysiące metrów powyżej morza jest świat
który zdobyliśmy wszystkimi zmysłami

czwartek, 7 lutego 2013

pocztówka z poprawczaka



tu masz dziewczynko wyryj sobie na czółku
słuchaj starszych i związuj włoski w kucyka
rajtuzki w kropeczki ci się przedarły i oczko
leci przez całą bożą planetę wychodzi z tyłu

tak to się robi magda pocałuj pana co kręci koło
fortuny może zatrzyma koło twoich słodkich oczu
popraw spódniczkę nie używaj  brzydkich słów
które ładnie się zaczynają a źle się kończą

ja ci to mówię za dużo chcesz od życia
każdy lizak słono kosztować musi zresztą
pomyśl tylko kto daje darmo słodycze

poniedziałek, 7 stycznia 2013

na krawędzi nauki



myślałam że idziesz do mnie a to tylko ziemia się trzęsie
jak kroki upadki wieżowców pomiędzy nas dwoje
głucho i kurz ze śniegiem w oczy

myślałam że sztorm to a rwanie kartek z poezją
które przemiata po niebie deszcz i grad pod moje drzwi
w dłoni trzymasz jeszcze pulsującą kropkę

myślałam że powiew nauki a tu napisy końcowe
na autostradzie do los alamos la strados my dwie ofiary
mokre i rozłupane na dwie części

cóż że wiedzą