była legenda onegdaj o źródlanej wodzie
co spływała progami gór przez lasu czerwienie
nasycała bagnisty grunt aż mlaskało całe stworzenie
racicami przez lepką ziemię przemierzało świt
było tam truchło żaby i kości nieboszczki Jedwy
ona zaś miała moc zieleni odnawiać się każdej wiosny
nic to że lata przeszły a piersi jej obwisły
smukłe nogi niosły ciało wbród przez mokradła
Paskal chadzał swoimi drogami i przecinały się
one z legendą nieopodal zamaszyście rozpostartą
na bagniskach po kolana w błocie i wodzie żywej
a błoto było niebieskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz