sobota, 19 listopada 2016
sobota, 29 października 2016
na krawędzi peronu
chyba wolałam kiedy ty wyczekiwałeś mnie
a nie jak teraz kiedy znów czekam na ciebie
ping pong - obce kobiety spijają piankę
z twoich ust i palą papierosy pół na pół
jest coś słabego w twoich postanowieniach
szczelina w którą można włożyć rękę
i dotknąć do żywego ale tylko raz
po nocy zdajesz się być silniejszy
nie wiesz jak silny byłbyś gdyby
mniejsza o to
zaraz mam pociąg
na północ
a nie jak teraz kiedy znów czekam na ciebie
ping pong - obce kobiety spijają piankę
z twoich ust i palą papierosy pół na pół
jest coś słabego w twoich postanowieniach
szczelina w którą można włożyć rękę
i dotknąć do żywego ale tylko raz
po nocy zdajesz się być silniejszy
nie wiesz jak silny byłbyś gdyby
mniejsza o to
zaraz mam pociąg
na północ
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
***
coraz więcej we mnie rzeczy których nie wolno nazywać po imieniu
mogłoby boleć doskwierać zniszczyć statuę niewinności więc milczę
a nawet mówię im więcej tym mniej - znam się już na wszystkim
słowami oswajam świat co powiem to się staje cudem dokonanym
więc niech się stanie światło nad nami i nad dziećmi tak mało mamy dni
żeby marnować czas na odnajdywanie siebie wśród anonimów
z lotu ptaka
mój umysł zatacza koła
umówmy się, dobrze wiem kim jestem
wiem też kim jesteś ty - znamy się od podszewki
od wewnętrznego słowa które leży perłą na dnie
to czarny kamień - ma w sobie dzikość karaibów
smołę z nadmorskiego asfaltu i szare czasy lodów calypso
wierzymy w tych samych bogów i to samo słońce
ja wychodzę do świata a on wchodzi za mną
do mojego mieszkania i czasem jesteś w nim ty
zanurzamy się wzajemnie w mądrości bez słów
mój umysł zatacza koła
składa do lotu papierowe ptaki coraz lepsze
modele - lata praktyki przekładają się na siwe włosy
u ciebie u mnie na brzozach naszych lasów
mój umysł zatacza koła
jak przyjemnie widzieć nas z lotu ptaka
umówmy się, dobrze wiem kim jestem
wiem też kim jesteś ty - znamy się od podszewki
od wewnętrznego słowa które leży perłą na dnie
to czarny kamień - ma w sobie dzikość karaibów
smołę z nadmorskiego asfaltu i szare czasy lodów calypso
wierzymy w tych samych bogów i to samo słońce
ja wychodzę do świata a on wchodzi za mną
do mojego mieszkania i czasem jesteś w nim ty
zanurzamy się wzajemnie w mądrości bez słów
mój umysł zatacza koła
składa do lotu papierowe ptaki coraz lepsze
modele - lata praktyki przekładają się na siwe włosy
u ciebie u mnie na brzozach naszych lasów
mój umysł zatacza koła
jak przyjemnie widzieć nas z lotu ptaka
środa, 3 sierpnia 2016
***
szaleństwo które się we mnie rozwija
jest czymś pomiędzy nowotworem
a nowym życiem
nie zdecydowało jeszcze
czy chce się mnie pozbyć
mogę okazać się przydatna
w kwestii pisania testamentu
umiem snuć fantasmagorie
obarczona rolą dla trzech bohaterów
tragicznego, komicznego i analitycznego
spełniam się potrójnie
- szczęście jest tylko jedno
jest czymś pomiędzy nowotworem
a nowym życiem
nie zdecydowało jeszcze
czy chce się mnie pozbyć
mogę okazać się przydatna
w kwestii pisania testamentu
umiem snuć fantasmagorie
obarczona rolą dla trzech bohaterów
tragicznego, komicznego i analitycznego
spełniam się potrójnie
- szczęście jest tylko jedno
sobota, 18 czerwca 2016
fizyka jądrowa z przestrzeloną okładką
a było tak - pisało się gładko
wchodziło się w wersy jak w masło
słowa pachniały bekonem
fizycznie byłeś silny i sprawny
mózg miałeś nie od parady
i paradowałeś
to była lekcja fizyki
był strzał w potylicę
w którym nie było intencji
nic tu po fizyku
zapadł na duchu
książki opadły
być może z przyspieszeniem
lecz po latach Newton
nie ma tu nic do gadania
wchodziło się w wersy jak w masło
słowa pachniały bekonem
fizycznie byłeś silny i sprawny
mózg miałeś nie od parady
i paradowałeś
to była lekcja fizyki
był strzał w potylicę
w którym nie było intencji
nic tu po fizyku
zapadł na duchu
książki opadły
być może z przyspieszeniem
lecz po latach Newton
nie ma tu nic do gadania
sobota, 14 maja 2016
na krawędzi szaleństwa
i kiedy z sercem na otwartej dłoni
dowieść chcesz zasadom dynamiki
że przyspieszenie zbliża cię
nieuchronnie ku śmierci
stajesz niczym głupiec
z otwartymi ustami
w półmroku twego zdumienia
nie ma takich słów
którymi możesz
opisać stan swojego ducha
- duch jest! czuj duch!
to co boli
istnieje najbardziej
- serce
a mówili że romantycy
wyginęli u progu zeszłego wieku
uczynna praca i wyzysk
uformowała nowe pokolenia
a tyś się uchowała
moja wietrzna istoto
z iskier i płomieni
ze słonecznych plam
nie przystajesz do czasów
nie przystajesz w pół słowa
umykasz z rąk i myśli
moje czyste szaleństwo
dowieść chcesz zasadom dynamiki
że przyspieszenie zbliża cię
nieuchronnie ku śmierci
stajesz niczym głupiec
z otwartymi ustami
w półmroku twego zdumienia
nie ma takich słów
którymi możesz
opisać stan swojego ducha
- duch jest! czuj duch!
to co boli
istnieje najbardziej
- serce
a mówili że romantycy
wyginęli u progu zeszłego wieku
uczynna praca i wyzysk
uformowała nowe pokolenia
a tyś się uchowała
moja wietrzna istoto
z iskier i płomieni
ze słonecznych plam
nie przystajesz do czasów
nie przystajesz w pół słowa
umykasz z rąk i myśli
moje czyste szaleństwo
środa, 11 maja 2016
wiersz bez odwrotu
całuje najlepiej na świecie trudno to jednak sprawdzić
musiałbyś się odważyć i pocałować parę żab
potem nie ma odwrotu - porównanie nie jest najlepszą techniką
gdy złapałeś swoje szczęście za długie nogi
musiałbyś się odważyć i pocałować parę żab
potem nie ma odwrotu - porównanie nie jest najlepszą techniką
gdy złapałeś swoje szczęście za długie nogi
poniedziałek, 28 marca 2016
niedziela, 20 marca 2016
ostatnia zimowa noc
w taką noc jak ta - ja się spać nie odważę
zasłonię się pracą wieczną czytaniem do utraty
tchu o nie! żebyś mógł mnie wlec przez kartki
swoich zimnych książek spod poduszki - nie!
chłód powietrza musi kiedyś przeminąć
przewinie się w oknie naszej bojaźni
całe zimno przedwiośnia - u progu stanie
biały koń z bukietem konwalii w pysku
ja nie jestem może dziewczyną z sąsiedztwa
straszne głupstwa opowiadam w imię nauki
i strasznie się z nimi męczę gdy nie mam
dla nich kropki nad i, co gorsza - kropki
ja nie jestem może - ja nie jestem na pewno
a tak ci świat namaluję że uwierzysz dziecko
bardziej niż ja sama twoja matka siostra i kochanka
pani ze szkoły i zmarznięte bezsenne dziewczę
zasłonię się pracą wieczną czytaniem do utraty
tchu o nie! żebyś mógł mnie wlec przez kartki
swoich zimnych książek spod poduszki - nie!
chłód powietrza musi kiedyś przeminąć
przewinie się w oknie naszej bojaźni
całe zimno przedwiośnia - u progu stanie
biały koń z bukietem konwalii w pysku
ja nie jestem może dziewczyną z sąsiedztwa
straszne głupstwa opowiadam w imię nauki
i strasznie się z nimi męczę gdy nie mam
dla nich kropki nad i, co gorsza - kropki
ja nie jestem może - ja nie jestem na pewno
a tak ci świat namaluję że uwierzysz dziecko
bardziej niż ja sama twoja matka siostra i kochanka
pani ze szkoły i zmarznięte bezsenne dziewczę
czwartek, 10 marca 2016
na krawędzi zimy
gdzie nie wyjrzeć zza kołnierza tam krawędź zimy
jeżą się lasy i pola płaszczem się rozsypuje śnieg
gdzie nie wyjrzeć tam księżyc i pełnia skarg
jeśli nie myśleć o tym że noc i pora spać
jeśli nie pisać nie czytać nie czuć - to cóż?
leżeć wpół zimą wpół wiosną czołgać się myślą?
zaplatać ósemki wśród słów łączyć wersy?
miłosne obrączki gnieść w rękawiczce bez palców
kaszel dopadać znienacka i przydeptywać?
być ponad czterema porami z ostatnią szansą
przy talerzu z ciepłą zupą pod miękkim kocem
być "poza" zanim się było naprawdę "w"?
jeżą się lasy i pola płaszczem się rozsypuje śnieg
gdzie nie wyjrzeć tam księżyc i pełnia skarg
jeśli nie myśleć o tym że noc i pora spać
jeśli nie pisać nie czytać nie czuć - to cóż?
leżeć wpół zimą wpół wiosną czołgać się myślą?
zaplatać ósemki wśród słów łączyć wersy?
miłosne obrączki gnieść w rękawiczce bez palców
kaszel dopadać znienacka i przydeptywać?
być ponad czterema porami z ostatnią szansą
przy talerzu z ciepłą zupą pod miękkim kocem
być "poza" zanim się było naprawdę "w"?
piątek, 29 stycznia 2016
poezja u progu gorączki
poezja jest pracą chirurgiczną
na żywej tkance duszy
długą i ostrą igłą
pobierasz materiał do in vitro
a potem twoje dzieci
w regałach bibliotecznych
więdną chude i mizerne
jako pamiątka własnych narodzin
poezja jest mostem z tęczy
powstaje w deszczu słów
którymi zwilżasz usta
u progu gorączki
poezja jest mostem
który nadpala się
z jednej strony
twojej
na żywej tkance duszy
długą i ostrą igłą
pobierasz materiał do in vitro
a potem twoje dzieci
w regałach bibliotecznych
więdną chude i mizerne
jako pamiątka własnych narodzin
poezja jest mostem z tęczy
powstaje w deszczu słów
którymi zwilżasz usta
u progu gorączki
poezja jest mostem
który nadpala się
z jednej strony
twojej
poniedziałek, 26 października 2015
piątek, 9 października 2015
dziecię ewakuacji
z domu dzieciństwa
ze szkół
ze strzelistych związków
z egzaminu dojrzałości ojcowskiej
ewakuowano
wszystkie proste
i rozwiązania analityczne
próbujesz utrafić
igłą cynizmu w sedno
a ono oddala się
z przyspieszeniem
nie dziś to jutro
myślisz sobie
ileż w tobie bądź co bądź
naiwnosci
o święta!
kolejne zamkną się
w szklance wina
jak w soczewce zobaczysz
smutne wczoraj
ze szkół
ze strzelistych związków
z egzaminu dojrzałości ojcowskiej
ewakuowano
wszystkie proste
i rozwiązania analityczne
próbujesz utrafić
igłą cynizmu w sedno
a ono oddala się
z przyspieszeniem
nie dziś to jutro
myślisz sobie
ileż w tobie bądź co bądź
naiwnosci
o święta!
kolejne zamkną się
w szklance wina
jak w soczewce zobaczysz
smutne wczoraj
środa, 12 sierpnia 2015
środa, 5 sierpnia 2015
na krawędzi wiary
jestem Marcjanną
która wymyśla swoje życie
siedzi na progu kamienicy
kreśli patykiem znaki
w sobie znanym języku
niech będzie że metonimia
i owa dziewczyna
spłowiała od deszczu i słońca
zamawia sobie nowe życie
tu i teraz
nie chce czegoś
ni kogoś
ani niczego
chce wszystko
i ugnie się pod ciężarem
aż zaświergolą ptaki
wzruszone jej wiarą
jej kruchością
i ugnie się pod ciężarem
śpiewać będzie sercem
rozumem wrażać się w myśl
płakać ze szczęścia
i ugnie się ale wytrzyma
silna jak filar katedry
ustoi do samego
sądu ostatecznego memlinga
która wymyśla swoje życie
siedzi na progu kamienicy
kreśli patykiem znaki
w sobie znanym języku
niech będzie że metonimia
i owa dziewczyna
spłowiała od deszczu i słońca
zamawia sobie nowe życie
tu i teraz
nie chce czegoś
ni kogoś
ani niczego
chce wszystko
i ugnie się pod ciężarem
aż zaświergolą ptaki
wzruszone jej wiarą
jej kruchością
i ugnie się pod ciężarem
śpiewać będzie sercem
rozumem wrażać się w myśl
płakać ze szczęścia
i ugnie się ale wytrzyma
silna jak filar katedry
ustoi do samego
sądu ostatecznego memlinga
czwartek, 23 lipca 2015
kolaps
nasz wszechświat jest nieskończony
a jednak ma swój wielki kolaps
nagły i ostateczny w punkcie
gdzie kończy się
czyjaś miłość
wtorek, 7 lipca 2015
słowa w zwitkach
słowa w zwitkach
kolebią się na krawędzi stołu
podstawiasz dłoń
kropla nabrzmiewa
i spada
paruje
jesteśmy cali we mgle
i owszem jest błogo
bez słów można wiele
a tego jednego nie można
dopijam kawę
dopijasz mgłę
nie dobijajmy brzegu
to stan który jest potrzebny
w pół kroku przed
pełnym nabrzmieniem i
rozkwitem
wtorek, 24 lutego 2015
godziny
ten świat z pewnością mnie nie rozumie
albowiem sama nie znajduję wyjaśnień rzeczy
nastąpił we mnie rozpad promieniotwórczy
zaraz po wyjściu z domu i wejściu w czas
słowo kochanie ma wielką moc
jest niczym pocisk niebo ziemia
a ja nie jestem poetką tak mi przykro
tak mi przykro idzie wojna
rodzą się chłopcy i dziewczę
lepiej być obróconym w proch
niźli obracać innych w swoich
niewprawnych palcach wodza
ja i światło to jedno
śmigłe zajączki na niebie
kiedy zbieram cię po atomie
wracam do domu ja gdzieś -
jest spokój i niepokój
złączone struną czasu
drży tafla wody
biegną nam dni godziny
stajemy się inni
winni niewinni
inni
Subskrybuj:
Posty (Atom)